Pisarska Banda jako duet Marii i Marty działa od 2021 roku. Marta dołączyła do Marii, która od 2014 uczy pisania prowadząc warsztaty, kursy i wyjazdy pisarskie i tym samym marka, którą prowadziła pod swoim imieniem i nazwiskiem rozszerzyła się na Pisarską Bandę.
Jesteśmy bardzo różne i Marta wnosi mnóstwo jakości, których nie mam i pewnie choćbym nawet nie wiem jak się starała, to nie zdobędę, ale wiesz co jest najlepsze? Że nie muszę, bo się uzupełniamy. Dajemy sobie nawzajem, dzielimy się ze sobą naszymi charakterami, umiejętnościami.
Marta pojawiła się w moim życiu i pracy w najlepszym możliwym momencie – kiedy byłam bardzo zmęczona prowadzeniem firmy przez wiele lat w pojedynkę i gotowa, żeby to wszystko rzucić w diabły i zająć się produkcją doniczek, szyciem jeży albo zamieszkać w buddyjskim klasztorze. Wniosła świeżość i zapał, którego mi brakowało. Zajęła się rzeczami, którymi nie miałam siły się zajmować (albo nie umiałam, bo może nie wiesz, ale w głębi duszy jestem totalnym hipisem i na widok excela dostaję migreny), zrobiła może raz czy dwa wielkie oczy i miałyśmy niezły ubaw z tego jak po cygańsku prowadzę firmę i na dodatek wszystko działa, ale cudownie i z lekkością weszła z miotłą do mojego zapyziałego składziku i zrobiła porządek. To było takie odświeżające!
Nauczyłam się od niej mnóstwo na temat fantastyki (i dalej się uczę) i na temat tego jak się uczyć (bo Marta jest wspaniałym nerdem i chłonie wiedzę jak gąbka). Poznałam całą masę terminologii, autorów i ciekawych teorii, o których nie miałam pojęcia. Dzięki niej możemy wam proponować turbo merytoryczne teksty, warsztaty, Zeszyty Pisarza – bo Marta jest hojna i dzieli się wiedzą, na dodatek w taki sposób, że po prostu chce jej się słuchać.
Uwielbiam jej wrażliwość i odwagę w dzieleniu się nią. Mówienie mi “ej, to nie jest ok!” i dawanie mi szansy naprawienia moich błędów.
Kocham to, że obśmiewa hejt, który nas spotyka i pokazuje mi na youtubie teledyski o psie naszych hejterów. Dzięki niej uczę się nimi nie przejmować i robić swoje.
Uwielbiam też Marty pisanie i czuję się zaszczycona, że się nim ze mną dzieli. Swoją literaturą wnosi w moje życie masę radości.
Kocham, że umie być na luzie, machnąć na coś ręką, ale wie, kiedy trzeba na chwilę się zdyscyplinować i stawia mnie tym do pionu.
No i jestem jej bardzo, bardzo, ogromnie wdzięczna, że zgodziła się ze mną pracować i wsiadła do tego cygańskiego wozu ani razu nie oceniając ani nie narzekając na moje szalone pomysły. Bez niej już dawno produkowałabym doniczki!
Maria
Pamiętam, że było bardzo zimno. Był ciemny, ponury grudzień, mieszkałam w Krakowie od niedawna i właśnie jechałam na swój pierwszy warsztat pisarski okutana swetrami. Przyjechałam przed czasem, żeby zająć dobre miejsce przy stole. W jasnej sali IPRI rozłożyłam gruby zeszyt A4 i mnóstwo zapasowych długopisów, na wypadek, gdyby wszystkie postanowiły się kolektywnie wypisać.
Pamiętam też Marię, w botkach i sukience bez rękawów. Kojarzyłam ją ze strony internetowej, bo wokół kursów pisania chodziłam od jakiegoś czasu, ale byłam tak zawstydzona swoim pisaniem, że wybijałam sobie regularnie z głowy plany spotkania. Aż do tego momentu.
Mam wrażenie, że każde moje spotkanie z Marią przynosiło przełom. Po tamtym, grudniowym warsztacie zapisałam się na wszystkie pozostałe, jakie tylko znalazłam na jej stronie, i jeszcze na Odosobnienie Pisarskie – pierwszy długi wyjazd pisarski, który Maria organizowała. Zaczęłam poważniej traktować swoje pisanie i swoją pasję redaktorską. Zdałam do Szkoły Trenerek Pisania. Zaczęłam myśleć o rzuceniu akademii i zmianie pracy. Dzisiaj prowadzimy razem firmę, wydajemy Zeszyty Pisarza, organizujemy wyjazdy. Bo Maria ma niezwykły dar pokazywania tego, co jest możliwe.
Maria żyje odważnie, ciekawie, nietuzinkowo. I patrząc na nią, też mam ochotę podejmować odważne, nietuzinkowe decyzje. Mam ochotę być bardziej szczera, bo Maria jest niesamowicie szczera. Mam coraz mniejszą tolerancję na bullshit, bo Maria zostawiła bullshit dawno za sobą i na jej przykładzie widzę, jak genialne jest życie bez niego.
Prowadzimy razem biznes od ponad dwóch lat, czytamy nawzajem swoje teksty, wspieramy się w swojej twórczości i w wielu innych sprawach. Maria jest doskonała we wspieraniu, które jednocześnie nie ma nic wspólnego z niańczeniem czy prowadzeniem za rączkę. Myślę, że to właśnie sprawia, że jest tak świetna w swojej pracy. To sprawia też, że tak bardzo cenię sobie naszą relację.
Dobra relacja dla mnie to taka, w której czuję się swobodnie będąc sobą. Ale naprawdę wartościowa relacja to taka, która pomaga mi się zmieniać w osobę, którą zawsze chciałam być. Relacja z Marią jest jedną z najbardziej wartościowych, jakie mam.
Marta